Pierwsza recenzja nowej książki Łukasza Chrostowskiego i Przemysława Prekiela

„Trzydziestolatek w Przasnyszu” rozmowy przy kawie z Łukaszem Chrostowskim – premiera tej książki odbędzie się już za kilka dni. Poniżej prezentujemy pierwszą recenzję Jana Chmielewskiego.

Kiedy usłyszałem od Łukasza Chrostowskiego o pomyśle wydania przez niego i jego kolegę Przemka Prekiela ich przemyśleń i pomysłów na życie w takim prowincjonalnym mieście jak Przasnysz – to jakiś wewnętrzny grymas wyprostował mi część jelita cienkiego. Lecz po jakimś czasie przyszło olśnienie. Łukasza znam od jakiegoś czasu osobiście, natomiast o jego działaniach, tak zawodowych jak społecznych, słyszałem już dużo wcześniej z różnych źródeł. Podsumowując : młody człowiek bardzo mocno stojący na przasnyskim gruncie, pełen energii, pomysłów i inicjatyw, szukający sposobu na życie w miejscu swego zamieszkania, a przy tym nie pozbawiony potrzeby niesienia pomocy innym. Przemysław Prekiel dał się już poznać w środowisku kulturalnym (nie tylko przasnyskim) jako bardzo dobry obserwator życia społecznego, kulturalnego i politycznego, tak w pojęciu szerszym jak lokalnym. Ale przede wszystkim poznaliśmy go jako człowieka, który z łatwością, znajomością i finezją posługuje się piórem, (no dzisiaj może winno się mówić, klawiaturą komputera).Choć dzieli nas pokolenie, mam dzieci w ich wieku, czuję jakąś nić łączącą nas. To tak jak wśród grupy osób (nawet nie znanych sobie) zaczynają się tworzyć bardzo szybko, grupki palaczy, miłośników wędkarstwa, tych, którzy lubią mocniejsze trunki, itp. Ludzie o podobnych lub takich samych zainteresowaniach zawsze znajdą wspólny stolik. Teraz wiem, że druk przemyśleń i pomysłów dwóch młodych ludzi, nieobojętnych losom swej Małej Ojczyzny był strzałem w dziesiątkę. Jako regionalista i pasjonat historii widzę w tej publikacji przede wszystkim bogate źródło wiadomości dla przyszłych pokoleń mieszkańców naszego miasta. Tym co łączy autorów „Trzydziestolatek w Przasnyszu” to szeroko pojęte „Kultura” i „Ekonomia” jako coś co pozwala młodym ludziom godnie żyć i pracować. Chyba to profesor Jan Szczepański wybitny, polski socjolog napisał, że przeciwstawienie kultury i natury rodzi w konsekwencji rozbudowaną, normatywną wizję kultury ludzkiej. Zgodnie z tą wizją wyobrażamy sobie kulturę jako rodzaj pewnej piramidy. Ani autorzy publikacji ani ja nie mamy ambicji (w każdym razie ja na pewno) osiągnąć w życiu wierzchołka tej piramidy jako najwyższych wartości kulturowych, ale poszczególne jej piętra bardzo nas interesują. Oczywiście inne piętra interesują trzydziestolatka i inne kogoś kto ma tych latek dwa razy więcej.

Myślę, że jesteśmy świadomi, że nie da się stworzyć żadnej wyższej kultury bez związku z kulturą niższą, szerszą, zbiorową. Polityka kulturalna, ta wielka jest pochodną małych, prowincjonalnych polityk. Autorzy dużo miejsca poświęcają przasnyskiej kulturze, temu co się u nas dzieje, jak oni do tego podchodzą, zastanawiają się również nad frekwencją mieszkańców w różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych. Wspominają początki swej pracy zawodowej i społeczno-kulturalnej w naszym mieście i regionie, dochodząc do wniosku, że z kulturą w Przasnyszu jest problem. A z czego to min. wynika? Ja podpowiem! Władze samorządowe i środowiska z nimi związane, winny znać potrzeby i interesy grup związanych z kulturą, w tym działających na ich terenie organizacji samorządowych. Natomiast te grupy i środowiska winny znać potrzeby i interesy władz. Ja już wiem, że bez wspólnych rozmów, wspólnej pracy i wspólnego zrozumienia zrobić można o wiele mniej i gorzej. Środowiska przasnyskie związane z szeroko pojmowaną kulturą powinny i muszą współpracować z władzami samorządowymi, ale wpierw muszą porozumieć się między sobą. Aby władze samorządowe dobrze i poważnie współpracowały z takimi ludźmi, muszą się oni wpierw dogadać i porozumieć między sobą. Wspomnę tutaj o przasnyskiej Federacji ROSA, która działa w naszym mieście od kilku lat i robi dużo dobrej roboty, choć z różnych powodów różnym ludziom to się nie podoba. Drugi ważny temat poruszany przez „Trzydziestolatków” to prowincjonalny Przasnysz bez pracy, przyszłości i perspektyw rozwoju dla ludzi młodych!

Tego tematu nie będę rozwijał z trzech powodów: 1. Nie jestem trzydziestolatkiem. 2. Mam dzieci w pełnym wieku produkcyjnym, którzy znaleźli swoje miejsce w swoim mieście rozkręcając własne firmy. Ciężko pracują 24 godziny na dobę, zmam te rzeczy. 3. Bardzo zły system kolejnych rządów w naszym kraju, polegający głównie na nie uzasadnionych niczym ulgach i przywilejach dla wybranych (przez kogo?) grupach i środowiskach zawodowych ( jedni pracują 15-20 lat inni 45 i więcej, jedni płacą na ubezpieczenie grubo ponad tysiąc miesięcznie inni kilkakrotnie mniej). To problem wszystkich miast i miasteczek w kraju z wyjątkiem dużych miast, szczególnie stolicy. W takich miastach jak Przasnysz wszystko koncentruje się na sprawach personalnych, w Warszawie stajemy się anonimowi. Duże miasto potrzebuje wszystkiego dużo więcej, także rąk do pracy. W dużych miastach jest też więcej układów i znajomości. Bardzo ważne jest także własne samopoczucie ludzi młodych, ten kto wie o swoich zdolnościach i ma siłę przebicia, ma również szansę osiągnąć coś w życiu. Natomiast młody człowiek o nikłych wartościach swojego „ego” na wszystko będzie patrzył przez pryzmat własnych kompleksów. Nasz kraj a tym bardziej Przasnysz to nie Hollywood – kolorowy i piękny na zewnątrz a w środku smród, zgnilizna i brudna walka bez pardonu polegająca głównie na włażeniu do łóżka każdemu od producenta do sprzątacza a następnie szantażowaniu go. Na szczęście jeszcze nie! U nas załatwianie wszelkich spraw (etat dla córki lub żony, jak ja będę tym to ciebie zrobię tym) odbywa się najczęściej przy grillu. Warto przeczytać książkę, polecam ją nie tylko trzydziestolatkom, ale i tym o wiele starszym, będą mogli spojrzeć na sprawy i problemy swoich dzieci z innej perspektywy i porównać z czasami kiedy sami mieli po trzydzieści lat. Młodzi ludzie rozmawiają o biznesie (my rozmawialiśmy o interesach), o pracy ich rówieśników w różnych środowiskach przasnyskich, o ludziach sukcesu, kultury i społecznikach. Ale poruszają też sprawy polityki, tej naszej, małej, przasnyskiej i tej ogólnokrajowej. Teraz o najważniejszym: ta publikacja to praca dziennikarska i głównie o dziennikarzach, choć tło tej pracy przesłoniło to co na pierwszym planie. To Przasnysz z wszystkimi problemami ostatniego ćwierćwiecza widziany oczami młodych jego mieszkańców, to Przasnysz jakim chcieliby aby był w najbliższym czasie. A to już trąca polityką, tą małą, lokalną ale polityką. I nie ma się czemu dziwić! Wiemy, że w życiu umysłowym każdego inteligentnego człowieka dziennikarstwo odgrywa ważną rolę. A życie umysłowe to również życie polityczne! Jeszcze dzisiaj, szczególnie w niektórych środowiskach, znaczenie dziennikarzy jako moderatorów życia politycznego jest ogromne.

Ludzie dzisiaj w Polsce mało czytają klasyków literatury polskiej i światowej, mało czytają rzetelnych opracowań socjologicznych, psychologicznych, historycznych (tych ostatnich zresztą jest bardzo mało). Dokumenty polityczne i historyczne nie służą już do edukacji tylko najczęściej są narzędziami w walce politycznej. To kierunek polityczny nadawany z prasy, radia, telewizji Internetu pokazuje drogę wielu z nas tym, których myślenie męczy. Literaturę zastąpił reportaż-krótki przewodnik życia w naszej codzienności. Dobre felietony dla inteligentnych ludzi spełniają rolę dydaktyczną, mogą narzucić nam sposób oceniania i myślenia. Zresztą publicystyka zawsze wprowadzała do naszego życia szarość, barwę i spory między nami. Już nie długo wybory samorządowe, jak nie wielu z nas zdaje sobie sprawę, że pod wpływem mediów dokona wyboru politycznego, ideowego i będzie oceniał wielu z lokalnych polityków. Reportaże i felietony są dla tych, którzy nie czytają nic ambitnego, telewizja i Internet są dla tych, którzy nic nie czytają.

Media w tym też TV Media Przasnysz, kształtują dzisiaj mentalność wielu z nas. Media to techniczne wypowiedzi władz i opozycji, ale często też (jak w przypadku TV Media Przasnysz) są to wypowiedzi mieszkańców miasta, przedstawicieli różnych środowisk i zawodów. Prawdą jest, że publicystyka, reportaż czy felieton straciły troszkę z powodu wtórnego analfabetyzmu, ale Internet i telewizja mają się dobrze. Pamiętam jak dobrze czytało mi się Pilcha, Grońskiego, Zanussiego, nawet Stomma, a nawet pana Jana Marię Jackowskiego. Lubię czytać naszą Anię Nowakowską, pisze ona dość ostrym piórkiem-pazurkiem. Bardzo lubiłem czytać przez długie lata, chyba najlepszego, polskiego felietonistę o bardzo ostrym piórze, o pseudonimie Jan Rem. Już nie czytam, zestarzał się i zwiądł mu intelekt. Gdyby nie dziennikarstwo (prasa, radio, Internet, telewizja) umysły wielu z nas dawno by „zkapciały”. Musimy też mieć na uwadze, że wielu z tych, którzy uprawiali dziennikarstwo, zostawało później politykami. To dobrze, nic w tym nagannego. Taki człowiek był i jest na bieżąco dobrze poinformowany o problemach i potrzebach tak władz jak i mieszkańców, w tym różnych grup i środowisk. Idą w politykę ludzie, którzy pracowali i działali w różnych organizacjach pozarządowych z dobrym skutkiem dla wszystkich, idą w politykę dziennikarze. Szerokich wód! A „Trzydziestolatek w Przasnyszu” czytajcie!.”

Jan Chmielewski.

Powiązane posty